11 000 km w 90 minut

                8 luty. Spokojny piątek w jarosławskim Koperniku. Głowy większości uczniów zapełnione już jak nie planami na zbliżający się weekend, to rozmowami o sobotniej studniówce. Nagle : Trzask!

                I zmieniło się wszystko. W auli szkolnej słychać tylko jeden głos. Co wcale nie znaczy, że jest ona pusta. Wręcz przeciwnie, wszystkie miejsca są zajęte a uczniowie w skupieniu spijają słowa z ust podróżnika.

                Ich wzrok regularnie przemieszcza się z ekranu ze zdjęciami na prezentowane przez mężczyznę przedmioty. Między innymi takie jak wysuszony owoc kakaowca, gałązki pieprzu, czy strój rodowitego Masaja.

                Tak. Zwiedzają oni Tanzanię, a jednemu ze szczęśliwców udało się nawet przez chwilę być "reprezentantem" jej rodowitych mieszkańców. Właśnie przy pomocy wspominanego już wcześniej stroju i drewnianej laski.

                W ciągu dwóch lekcji przeżywają swoja własną tanzańską przygodę. Przemierzając ją za pomocą zdjęć grupy „Trzask” dosłownie na wskroś. Wraz z podróżnikiem przeżywają trudy przebrnięcia przez tanzańskie drogi, które przy większym deszczu stają się nieprzejezdne ze względu na to, że nie ma na nich asfaltu. Co ciekawe sytuacja w ogóle nie zmienia się w większych miastach, bo i tam ciężko doszukać się betonowej drogi ale za to niezwykle łatwo napotkać tułające się wszędzie koty, kury czy kaczki.

                Na szczęście to nie jedyne zwierzęta jakie napotykają na drodze. Biorą także udział w Safari, a tam już pełen wachlarz zebr, żyraf, lwów i niestety much Tse-tse. Po drodze przyglądają się szczytowi Kilimandżaro. Chętnie wsłuchując się w legendę mówiącą, że wierzchołek tego największego afrykańskiego szczytu pokryty jest złotem.
Jednak jest ono zaczarowane i gdy tylko próbuję się je znieść z góry zanika. Ach ten śnieg!

                Kolejnym etapem wycieczki są targi obfitujące w tak wiele rodzajów owoców i przekąsek, że wymienienie ich nazw zajęłoby wieczność. Ciekawym zamiennikiem naszych chipsów są ich suszone bez patroszenia małe rybki.

                Rybki te zaś przenoszą nas już ku morzu, a tam pieczone ośmiornice i kraby. Krajobraz tak piękny, że aż zapierający dech w piersiach. Nieskomercjalizowane plaże, na których wiszą tylko hamaki i suszące się wodorosty.

                Patrząc na to wszystko mamy wręcz zamiar zmienić swoje życie i zacząć je od nowa właśnie tam. Pracujące kobiety zapewniają, że na algach można dużo zarobić. Gdy pytamy ile, nasze plany stają się już bardzo odległymi. Bowiem kobiety przy dobrych warunkach pogodowych za miesiąc upraw alg otrzymują 3 dolary.

                I to właśnie jest druga strona Tanzanii. Ogromny wyzysk człowieka i otaczająca go bieda. Domy budowane z gliny, spanie na ubitej ziemi, pracowanie ponad siły za kromkę chleba.

                Kończąc naszą przygodę w głębi duszy każdy z nas dziękował, że urodził się w Polsce. Że może spać w pokoju, we własnym łóżku i chodzić do szkoły. Do Kopernika.

 

 

Ewelina Kołodziej

 

Dodaj komentarz